21 lip 2015

W magicznym domu...

W sobotę miałam okazję uczestniczyć w kolejnym w tym letnim sezonie spotkaniu blogerek. 
Nie zliczę niedługo ile fantastycznych osób poznałam dzięki blogowaniu.
 Ale to spotkanie było wyjątkowe, bo nie zostało zorganizowane na gruncie neutralnym, 
tylko w prywatnym domu.

Organizatorką tego spotkania była Anita z bloga nitkadesign
Jej dom i jego wnętrze miały okazję gościć na łamach magazynu "Moje mieszkanie". 
Po opuszczeniu tego domu wiem jedno- 
sesja zdjęciowa absolutnie nie oddaje uroku tego miejsca. 
Po wyjściu musiałam zbierać szczękę z podłogi. 
Jedno wielkie WOW!

Kilka lat temu zachłysnęłam się skandynawskim stylem.
 Przyznam, że podobają mi się te minimalistycznie urządzane mieszkania. 
Ale kiedy weszłam do domu Anity... 
poczułam się wyjątkowo. Ilość przedmiotów przyprawiała o zawrót głowy, w salonie miękkie narzuty, pledy, koce, świeże kwiaty. Książki i płyty DVD, czasopisma wnętrzarskie. W kuchni pełno pięknej porcelany, w kielichach przygotowane desery, że można było jeść je wzrokiem tak ogłędnie wyglądały. 
Poczułam się tam jak w domu. 
Czasem w niektórych domach/mieszkaniach człowiek boi się usiąść, bo wszystko jest od linijki. Tutaj miałam ochotę rzucić się na kanapę przed tv i wywalić nogi do przodu. Najlepiej by było otulić się ciepłym kocem z kubkiem (o matko, ile ta kobieta ma w domu pięknych kubków!) gorącego kakao. 
Ciepły dom. 
W którym piękny pies merda ogonem z radości i wcale mu się nie dziwię, 
że jest bardzo szczęśliwy. 
Z tego domu bije miłość.

Po powrocie doszłam do jednego wniosku. Koniec z moim przesadzaniem. 
Też tak chcę!
 Nie wiem ile zajmuje Anicie sprzątanie tego wszystkiego, ale efekt WOW 
jest chyba tego wart.

Anitko- dziękuję Ci bardzo za zaproszenie. 
Dziękuję, że zechciałaś mnie u siebie ugościć.
I dziękuję za inspirację. Bo Twój dom jest wspaniały i niezwykły.
Jest ciepły i absolutnie żadne zdjęcie nie odda jego uroku, bo do Ciebie trzeba po prostu przyjść i zobaczyć to na żywo :) 
Stworzyłaś coś niezwykłego.
Brawo!

 Zresztą- zobaczcie sami. 
Żałuję tylko, że nie zrobiłam Wam zdjęć góry domu, gdzie znajdują się pokoje w których Anita realizuje swoje pasje- 
szycie, decoupage oraz miłość do nauki i języka angielskiego 
(ma piękną bibliotekę).




8 lip 2015

Matka estetka...

Matka estetka ma przerąbane.
Matka estetka nie pójdzie do najbliższego sklepu z dziecięcymi i nie kupi pierwszej lepszej muślinowej pieluszki. Ona analizuje. Czy muślinowa czy inna tetrowa pieluszka, będzie pasowała do torby, jej bluzki, dziecka bluzki i do wózka. No bo wszystko musi wyglądać ze sobą ładnie. Matka estetka ma pod górkę.
Ja nią jestem i to przeklinam. 
Niestety moja natura jest silniejsza ode mnie.
Nie mam z nią szans.
 Piętnaście razy przyglądam się rzeczy, którą mam kupić zanim kliknę ZAPŁAĆ
albo pójdę do kasy.

Jeszcze w ciąży pojechałam z moją mamą do sklepu kupić smoczek.
Normalna kobieta wchodzi, ma przed sobą cały regał, całą ścianą, kilometrową ścianę smoczków. Patrzy.

Oo! Ten jest ładny.
Proszę, dziękuję, zapłać, do widzenia.
Wychodzi.


Niee...
ja nie. Ja musiałam stać pół godziny przed tym regałem i szukać najładniejszego.
Nie było, stwierdziłam, że zamówię przez internet, bo widziałam ładniejsze.
Wyobraźcie sobie minę mojej mamy.
Bezcenna.
Nic nie skomentowała, ale wyraz jej twarzy mówił więcej niż tysiąc słów :) 

Najlepsze jest to, że zamówiłam piękny smoczek. Przyszedł.
Oskar się urodził i moja mama pojechała kupić do tego sklepu wkładki laktacyjne dla mnie. 
Pani w gratisie z okazji narodzin wnuczka wrzuciła jej pierwszy lepszy smoczek z owcą.

Wiecie, który smoczek teraz najbardziej lubi Oskar?
Ten z owcą od Pani za friko!
A ja głupia zamawiałam przez internet :))

Jak widać to tylko nam, matkom estetką zależy na tych drobiazgach. 
Mój mąż też nie zwraca na to uwagi. 
Jak leżałam w szpitalu to zrobił raz Zosi taką stylówkę, że myślałam, że zejdę na zawał.
NIC ZE SOBĄ NIE PASOWAŁO :) 
Ale czy ona na to zwracała uwagę?
 NIE
Była cała w skowronkach, że przyszła odwiedzić mamę i brata :) 

Ah.. czasem już mnie głowa boli od tego mojego przeczulenia. Może to jest już jakaś choroba?
Niech mi ktoś powie, że mnie rozumie. Potrzebuję terapii pocieszającej :)

I takim sposobem zlepiam te wszystkie drobiazgi, butelka jest szklana, pieluszki w węzły i szare owieczki, smoczek (wygrał jednak ten z owcą, ale w sumie teraz tak patrzę i też mi się podoba)
 wózek... 

Z wózkiem to też było nieźle.
Tak bardzo chciałam retro wózek. Chorowałam na INGLESINA- CLASSICA już od czasu jak Zosia siedziała w brzuchu. Połowę tej ciąży wałkowałam, że chce ten wózek. 
Tak bardzo się go naoglądałam w internecie, 
że PRZESTAŁ MI SIĘ PODOBAĆ.

Uwierzycie? ;) 
To trzeba mieć coś z głową.

Stwierdziłam, że jednak bardziej mi się podobają te nowsze wózki. 
Jeszcze taki szary byłby piękny.
Zmiana zdania o 180 stopni. 
Cała ja.



6 lip 2015

Kitchen Aid- Artisan 5- moja recenzja.

Dzień dobry wszystkim!

Ostatnio zdałam sobie sprawę z tego, że za chwilę minie rok od kiedy mam w swojej kuchni 
mój wymarzony robot kuchenny.

 Kitchen Aid- Artisan 5