28 wrz 2015

Wiara w ludzi.

Wybraliśmy się wczoraj na niedzielną wycieczkę.
Wszystko sobie dokładnie od rana zaplanowałam.
Najpierw wizyta z mojej ulubionej restauracji, a później jedziemy do lasu zobaczyć jak rosną wrzosy. Mój tata sprzedał mi w tym tygodniu nowe miejsce i koniecznie chciałam jechać tam i zobaczyć.

Do momentu wyjazdu z domu wszystko szło zgodnie z planem. 
Rodzina spakowana, zadowolona, słońce świeci. 
Pełnia szczęścia. 
Na miejscu w drzwiach mojej ulubionej restauracji okazało się, że niestety nie będzie miejsc przez najbliższe 2 godziny, bo wszystko jest zarezerwowane. A ja już prawie czułam w ustach smak tego risotto z kurkami, które dzień wcześniej widziałam na ich profilu na facebooku. 
Zresztą czego się mogłam spodziewać, to restauracja wpisana w tym roku 
na listę 100 najlepszych w Polsce,
za każdym razem jest pysznie,
szef kuchni to prawdziwy mistrz w swoim fachu. 
Wyszłam obchodząc się smakiem i wyrzucając sobie,
że nie zadzwoniłam wcześniej zarezerwować stolika. 
Cała ja.

Prawie konając w głodu pojechaliśmy do najbliższej restauracji i zjedliśmy, muszę przyznać, 
bardzo dobry klasyczny obiadek. 
Zadowoleni wsiedliśmy do auta i mieliśmy zamiar jechać na moje wymarzone wrzosowisko.  
Jedziemy sobie, śpiewamy i nagle widzimy piękne, wielkie pole słoneczników.
Krzyczę jak wariatka 
ZJEDŹ PROSZĘ, MUSIMY ZROBIĆ ZDJĘCIA NA TYM POLU!!!

Kochany mąż zjechał jak sobie żona wymyśliła. 
Zrobiliśmy zdjęcia, urwałam sobie kilka kwiatów do wazonu. 
Wiem, że to kradzież, ale nie mogłam się oprzeć. 
Ale karę już dostałam, czytajcie dalej...


Zadowolona ze zdobyczy w postaci pięknych zdjęć, wsiadłam do samochodu. 
Przyszło nam nawrócić na polu i ... i na nim już zostaliśmy. 
Niestety przeceniliśmy możliwości naszego samochodu, który zdecydowanie 
do terenowych nie należy oraz nasza ocena "na oko" twardego pola była bardzo, bardzo mylna. Pomyśleć, że wystarczyło wyjść z auta i sprawdzić kawałek dalej jak wygląda pole
na oko całkiem twarde.
 Piach, piach i jeszcze raz piach.
 No i koniec wycieczki. 
Koniec wrzosów. 
Jesteśmy sobie przy lesie, z dala od zabudowań, nie mamy możliwości wyjazdu, 
nie wiemy gdzie jest najbliższe gospodarstwo, 
(może jakiś sympatyczny Gospodarz uratowałby nas swoim ciągnikiem).
Oskar zaczyna się robić głodny, a słońce powoli zachodzi. 
Już mam w głowie wizje, że idziemy przez ten las z całymi tobołami z płaczącym dzieckiem, 
ciemno, głucho, dziki, sarny i te sprawy. 
Nerwy i wyrzuty
"Zachciało Ci się słoneczników...!", 
znacie pewnie to męskie gdakanie.

Zostałam z dziećmi w aucie, marzyłam już tylko o tym, żeby być w domu, a Bartek poszedł szukać pomocy.  Jakieś 3 km dalej spotkał na polu małżeństwo, które doglądało swojego rzepaku. Początkowo sceptycznie nastawieni do faceta, wybiegającego z lasu, po wysłuchaniu całej historii postanowili nam pomóc. Bardzo sympatyczni ludzie, bezinteresownie pomogli nam wyjechać z pola.  Jeszcze na pożegnanie przepraszali za to, 
że początkowo nie byli chętni do pomocy, 
ale 
"tyle się ostatnio słyszy o napadach".

Pomogli nam. Nic za to nie chcieli, wystarczyło zwykłe, magiczne słowo 
"Dziękujemy!"

Mam nadzieję, że będą mieli duże zbiory , zdrowie i szczęście w życiu.
Miło wiedzieć, że są na tym świecie tacy ludzie.

Jeszcze raz dziękuję!




Przy okazji chciałam Was poinformować, 
że jakiś czas temu zgłosiłam się do konkursu 
BLOG DESIGN 2015.

Kilka dni temu dostałam wiadomość, 
że dostałam się do ścisłego finału TOP 20.
To dla mnie ogromne wyróżnienie.
Ktoś dostanie główną nagrodę, 
ale jest jeszcze walka o tytuł bloga publiczności. 
Kochani. 
Jeśli macie ochotę, jeśli uważacie, że zasłużyłam, 
to proszę tutaj ten jeden jedyny raz o głosik :) 
5 pozycja od dołu.


Z góry dziękuję.

Udanego tygodnia! 
 



25 wrz 2015

Nareszcie!

Zgodnie z powiedzeniem "czego oczy nie widzą tego sercu nie żal" od momentu kiedy mieszkamy na swoim, a właśnie mijają 3 lata (wow!), piwnica służyła nam do... zaraz zaraz.
Od nowa.
Nasza piwnica nie miała dla nas żadnego znaczenia, bo po prostu do niej nie schodziliśmy,
chyba, że upychać kolejne zbędne w domu rzeczy na jedną wielką stertę.
Doszłam do wniosku, że chyba najwyższy czas się zorganizować.
Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje, ale miałam z końcem lata silne parcie na wprowadzenie zmian w naszym życiu i to jest z pewnością kolejny etap moich działań.
Czyli ogarnięcie tego co wydaje się być nie do ogarnięcia.
Znacie pewnie to uczucie, kiedy wiecie, że musicie,
no ale już na maksa musicie coś zrobić,
ale wszystkie drogi prowadzą do tego,
żeby tylko się za to czasem nie zabrać?
Jeśli nie znacie to zazdroszczę, mi się to zdarza wyjątkowo często.
 Są po prostu w domu takie zajęcia, które omijam szerokim łukiem.
Należy do nich między innymi prasowanie

No i tym samym sposobem omijałam naszą piwnicę. 
Wiedziałam, że jest tam miejsce, że można je lepiej wykorzystać, 
że fajnie byłoby się zmobilizować i posprzątać, ale robiłam wszystko, żeby tego nie robić.


Z pomocą przyszło Siesta Home i dzięki temu nareszcie mogę cieszyć się piękną piwnicą! 
Hurra!
 Może nawet zacznę robić jakieś przetwory, bo te które mam pochodzą z kuchni mojej babci.
 Może to będzie kolejna zmiana? 
Dżemy dla dzieci mamusinowego wyrobu. 
Muszę nad tym pomyśleć...
 Nie wszystko naraz, bo jeszcze się zniechęcę od nadmiaru zmian :) 

Długo się nad tym zastanawiałam, czy podzielić się tym wstydliwym zdjęciem, do jakiego stanu doprowadziliśmy to zaledwie kilka metrów kwadratowych, ale jednak stwierdziłam, że musicie to zobaczyć, żeby poznać skalę naszych bałaganiarskich dokonań.  
Tak, tak...
 To do mnie nie podobne, każdy Wam to powie, 
ale jednak nawet najwięksi fani porządku i organizacji miewają czasem chwile słabości, 
gorsze dni itp :) 

NASZA PIWNICA PRZED
Wstyd mi za ten bałagan!


W TRAKCIE PRAC PORZĄDKOWYCH

Zastanawiałam się co najlepiej będzie wstawić do tego małego i wąskiego pomieszczenia. 
Od razu mówię, że my nie mamy w zwyczaju trzymania w piwnicy kompotów i innych tego typu zapraw. To co zjadamy na bieżąco, mam w domu w kuchennej szafce, a jeśli coś się skończy (w zasadzie to jemy tylko buraczki mojej babci (polecam jej buraczki!), to po prostu dowozimy sobie. Moja babcia ma spory dom, dużą spiżarnię, jest w niej chłodno, więc my nie mamy potrzeby przetrzymywania zapasów na wielką zimę u nas. To tak gwoli ścisłości, żeby ktoś zaraz nie powiedział, że nie pomieściłby u nas nawet ¼  swoich zapasów.
Pamiętajcie, że każdy robi jak lubi i nam to akurat nie jest potrzebne :)
Piwnica teraz bardziej będzie pełniła funkcję przechowywania
dekoracji z domu, donic z balkonu, grilla.
No i oczywiście miejsca, gdzie będę mogła wykonywać sobie niektóre DIY.
Planuje w niej np malować, żeby nie smrodzić w domu ;))

Zdecydowałam się na trzy regały. Dwa szersze i jeden węższy. 
Zaplanowałam ,że umieszczę je pod ścianą, by po drugiej stronie mieć jeszcze wolne miejsce.

Fajne jest to, że gdy w przyszłości chciałabym dostawić jeszcze jeden regał to mogę
zmontować te dwa, które mam już u siebie i zrobić z niego jeden wysoki.
Łączymy je ze sobą dzięki temu, że mają już przygotowane specjalne dziurki do montażu.
Ba! 
Gdyby chciała na regale zrobić biureczko to wystarczy,
że jedną półkę wykręcę i zamontuje na tylnej ścianie regału i gotowe! 
Zestawy możemy sobie z czasem wzbogacać i zmieniać ich funkcję.
Gdy regał w przedpokoju nam się znudzi, zawsze możemy szybko adoptować go do spiżarni czy garażu. To jak Twój zestaw będzie wyglądał, zależy jedynie od Twojej kreatywności i potrzeb.
Wszystkie elementy są sprzedawane oddzielnie, więc to Ty decydujesz, czy Twój regał ma mieć pięć półek, czy może potrzebujesz tylko trzech i jeden wieszak na narzędzia.
Półki mogą być gładkie lub w kolorze. Do wyboru są trzy: miętowy, biały i różowy.
Siesta Home to firma, która powstała w Polsce i która wytwarza swoje meble z sercem i z drewna, które pochodzi z pewnych źródeł. Z miejsc, które prowadzą odpowiedzialną gospodarkę leśną.




A więc do dzieła, czas zrobić porządki w piwnicy.
Postanowiliśmy odpowiedzieć sobie na kilka bardzo ważnych pytań.
Czy nadal muszą w piwnicy leżeć opony od samochodu, którego już nie mamy?
- Czas je sprzedać.
Czy musimy trzymać te worki ciuchów, których na 100% już nigdy nie ubierzemy?
- Czas oddać je do Czerwonego Krzyża.
Czy naprawdę te puste słoiki są nam potrzebne?
- Czas odwieźć je babci, która z pewnością ich użyje jak w tym roku będzie robiła nowe buraczki (mniam mniam)
Czy te maskotki Zośki muszą tu leżeć skoro i tak się nimi nie bawi?
- Czas oddać je do Czerwonego Krzyża.
Czy te autko bez kół i lalki barbie bez głów jeszcze nam się przydadzą?
- Kierunek KOSZ NA ŚMIECI.

Tym sposobem pozbyliśmy się 80% rzeczy z piwnicy.
Wystarczyło szczerze sobie odpowiedzieć na pytanie.
Czy ja to naprawdę potrzebuję???

Kiedy już wszytko mniej więcej posegregowaliśmy,
zabraliśmy się za skręcanie,które jest bardzo proste i dokładnie opisane w instrukcji.



Te dziurki służą właśnie do tego, by połączyć sobie dwa niskie regały w jeden wysoki.


Wysokość półek możemy sobie regulować w zależności od potrzeb!



Półeczki mają ładne białe wstawki(mogą być też różowe lub miętowe)

Chcecie zobaczyć naszą nową piękną piwnicę?

OTO ONA!

No i jak oceniacie naszą pracę?
Jedno sobotnie popołudnie i zyskaliśmy trochę wolnego miejsca :) 

-   -   -   -   -   -   -   -   -   -   -   -   -   -   -   -   -   -   -   -   -   -   -


Post powstał przy współpracy z marką Siesta Home


 Miłego dnia!



 

23 wrz 2015

Ulubione miejsce w moim domu...

...to kuchnia!


Miejsce w którym się rozmawia podczas przygotowywania obiadu czy kawy z mlekiem. 
Miejsce w którym jest najwięcej na metr kwadratowy nagromadzonym przedmiotów
na widok których moje serce się raduje, a portfel płacze. 
Miejsce w którym mogę piec pyszne ciasta, na widok których ślinię się
najpierw tylko do monitora mojego komputera. 
Mogę przenosić zdjęcia ze świata wirtualnego do świata realnego. 
I zjadać te pyszne ciasta z całą rodziną, albo sama i udawać,
 że to tylko 2 kalorie i nic mi od nich nie przybędzie.

Niewiele się w niej zmienia, ale cały czas ją dopieszczam.
Ostatnio zauważyłam u siebie naprawdę bardzo silną potrzebę wprowadzenia do naszego mieszkania odrobiny koloru. Zaczęły mnie kręcić kolorowe wnętrza.
Zdziwicie się co zmalowałam w naszej jadalni, ale na ten temat planuje napisać osobnego posta,
bo to naprawdę kawał roboty przede mną i warto będzie pokazać BEFORE and AFTER.




I moje najnowsze działania, w kierunku posiadania kolorowego domu :)


Ten  róż to dopiero początek i spokojnie...
mąż zaakceptował, będzie tylko jedno krzesło w tym kolorze. :)

Miłego dnia!





NA ZDJĘCIACH
- robot kuchenny Kitchen Aid- Artisan, kolor ice blue
- dodatki, chodnik, porcelana -  www.ahojhome.pl
- plakat w kuchni, najnowszy nabytek kupicie tutaj - KLIK

21 wrz 2015

Jesień idzie...

Pogoda za oknem wskazuje na to, że lato ma się w tym roku
 bardzo dobrze i chyba nie planuje nas opuścić :) 
Jak dla mnie super!
Wielokrotnie podkreślałam, że jestem urodzonym w sierpniu ciepłolubem. 
Potężna dawka słońca jak miód na moje serce. 

Niestety wrzosy w kwiaciarni, złote liście wśród drzew w parku i druga połowa września 
nie daje zapomnieć o tym, że jesień już tuż tuż. 
Z racji, że tego lata nie miałam całkowicie serca do prac balkonowych, 
nie mogę się już doczekać kiedy wywalę zasuszone łodygi z balkonowych 
donic i posadzę na balkonie, ot co, całkiem banalnie, właśnie wrzosy.

Lubię spacery po lesie,zapach mchu. Odprężające, chociaż przyznam, że każdy las ma dla mnie w sobie coś tajemniczego i kiedy zostaję w nim sama to czuję się nieswojo. 
Mam wrażenie, że leśni lokatorzy obserwują każdy mój ruch.
Albo myślę o tym czy zaraz zza krzaka nie wyskoczy jakiś bandyta.
Takie wiecie. 
Małe zaburzenia psychiczne :) 

Na ostatnim spacerze nazbierałam szyszek i żołędzi. 
Apel do wszystkich znawców tematu i florystów. 
Nie zajmuję się tym profesjonalnie (co widzicie), nie chcę Wam odbierać pracy, 
robię to dla własnej przyjemności i satysfakcji, że zrobiłam sobie coś sama.
Ma to cieszyć mnie, mieszkańców mojego domu i dać małego kopa do działania innym. 
Nie musimy wszystkiego kupować, możemy sobie coś sami zrobić i mieć z tego radość. 
Nie wszystko musi być perfekcyjne i doskonałe. Pod linijkę.
Najważniejsze, żeby Wasze oczy cieszyło to co macie w swoim domu.
Wiecie...wolność Tomku w swoim domku :) 
To co? Robimy to co sobie tym razem wymyśliłam?

Jest to kolejny wpis przy współpracy z BOSCH i wkręceniwdom.com.pl


JESIENNE DEKORACJE
DIY 

Co nam się przyda?

- siatka szyszek nazbieranych podczas spaceru
(o może podczas niedzielnego wypadu do lasu z rodziną?:) ) 
- troszkę żołędzi
- tasiemki, sznureczki, guziki
- słomiana lub styropianowa podstawa wianka
- pistolet na klej
Ja korzystam z narzędzia do klejenia na gorąco 
GluePen marki Bosch
Pistolet jest bardzo poręczny i szybki. 
Nie musimy długo czekać, aż się nagrzeje, 
szybko skleja i jest gotowy do pracy w 15 sekund! 
KROK 1
Przyklejamy do siebie szyszki w ten sposób, aby tworzyły kształt koła.
Możecie sobie narysować na kartce koło, lub tak jak ja,
 przyklejać je do siebie wokół talerzyka.
Jest to wersja dekoracji bardzo delikatnej. 
Nie da się jej powiesić. Fajnie prezentuje się na stole. 



 Jednocześnie robiłam drugą wersję na drzwi frontowe.
W tym wypadku przyklejałam szyszki wkoło słomianego okręgu.
Przepraszam za marną jakość zdjęć, ale będąc mamą dwójki dzieci, często czas na takie przyjemności znajduję dopiero w momencie kiedy one zasną, czyli w nocy :)
 KROK 2
Kiedy wszystkie szyszki są już na swoim miejscu, przyszedł czas na żołędzie.
Przykleiłam je w miejscach, które uznałam za słuszne.
Zróbcie jak uważacie, możecie dać upust swojej wyobraźni. 
Możecie zrobić krzywy, szalony jesienny wianek!
Dajcie się ponieść.
To nie konkurs florystyczny :) 

KROK 4 
Gotowe!
Mój wianek w wersji delikatnej jest teraz w salonie, 
a ten większy (mój faworyt!) powieszę na drzwiach frontowych w środę! 
To przecież pierwszy dzień jesieni :) 




Teraz trzymam kciuki za Wasze prace!
Powodzenia!

P.S Zegarek na zdjęciu to moje najnowsze spełnienie marzeń. 
Do 15.10.2015 na hasło AHOJHOME macie 15% rabatu na zakupy tutaj: www.danielwellington.com/pl/