8 lut 2016

Książki i samodyscyplina...

Niedziela w naszym domu to dzień totalnego lenistwa i prawie nic nie robienia. 
Piszę prawie, bo i tak zawsze popołudniami jeździmy na magazyn pakować zamówienia z weekendu. Ale poza tym traktujemy ten dzień jako taki jedyny w tygodniu tylko dla nas. 
Trzeba sobie czasem poleżeć błogo, nacieszyć się sobą i zregenerować siły. Nie ma w tym nic złego. To pozwala w poniedziałek wrócić do pracy i codziennych zajęć z dobrym nastawieniem. Wczoraj akurat naszło mnie, że mogłabym dotrzymać słowa i napisać dwa posty w ciągu jednego tygodnia. Chwyciłam za aparat i zrobiłam trochę zdjęć. 
 Nie tylko wnętrz, ale i naszych dzieci- tak do albumu rodzinnego :)
 Swoją drogą w sobotę przy śniadaniu oglądaliśmy program w którym była mowa o samodyscyplinie. Ludzie, którzy potrafią się kontrolować pod względem różnego rodzaju postanowień o wiele częściej odnoszą sukces. W zasadzie nie jest to nic odkrywczego,
 ale pomyślałam sobie, że warto się za siebie zabrać. 
Często robię tak i Wy z pewnością też macie na swoim koncie tego typu postanowienia, 
że obiecuję sobie, że coś zrobię. 
Na przykład nie będę w tym tygodniu jadła słodyczy, przeczytam dwie książki w tym miesiącu, 
albo po prostu słynne noworoczne postanowienie, że w tym roku schudnę lub przestanę palić
 (dla jasności ja nie palę). 
Mija jakiś czas, przychodzi moment załamania i po naszym postanowieniu zostaje co?? 
Nic. 
Wspomnienie. 

Samodyscyplina.
Jesteśmy dorośli. 
Skoro powiedziałam, że będę ćwiczyć to udowodnię sobie,  że potrafię i ZROBIĘ TO.
Skoro powiedziałam, że napiszę dwa posty, to udowodnię samej sobie, że potrafię i ZROBIĘ TO.
I zamiast wymyślać, że nie mam czasu, usiądę i ZROBIĘ TO.

Dlatego warto zacząć już dziś od małych kroków.
Bo nie chodzi o to, żeby poddać się już na starcie.
Na początek nie musisz ćwiczyć godzinę dziennie, zacznij od 30 minut i zwiększaj sobie ten czas stopniowo. Nie musisz od razu rzucać palenia. Możesz przecież codziennie zmniejszać ilość wypalanych papierosów o jeden, aż wreszcie dojdziesz do wniosku, że już ich nie potrzebujesz. Możesz postanowić sobie, że przeczytasz jeden rozdział książki wieczorem w łóżku i tym sposobem z każdym kolejnym przeczytanym rozdziałem będziesz bliżej zwycięstwa i sukcesu. 
Metoda małych kroków jest  najlepsza. 
A te małe sukcesy wpłyną na Twoje samopoczucie i pewność siebie. 
Zobaczysz, jestem o tym przekonana. 
Po każdym treningu jestem z siebie dumna, 
że udowodniłam sama sobie, że potrafię, że stać mnie na to. 
Chociaż jeszcze godzinę wcześniej przeklinałam po nosem, 
że sobie to wymyśliłam, bo o ile przyjemniej siedzieć na tyłku przed komputerem 
lub chodzić po domu jak cień w poszukiwaniu nie wiadomo czego? 
Bardzo przyjemnie, ale uczucie po ćwiczeniach, 
wydzielające się endorfiny i piękniejące ciało sprawiają, że to uczucie jest o wiele wiele lepsze!


Ale wracając do tego co chciałam napisać na początku, a moje myśli jak zwykle poszybowały w zupełnie innym kierunku. Ostatnio powiększyła się biblioteczka Zosi.
 Chciałam Wam przedstawić moje ulubione książeczki z jej kolekcji.

1.  MAPY Aleksandra i Daniel Mizielińscy
Czyli obrazkowa podróż po lądach, morzach i kulturach świata.
Numer jeden na naszej liście i nie jest to z pewnością odkrycie, bo książka ta zasługuje na wszelkie nagrody i wyróżnienia. Uwielbiam sama siadać przed nią i odkrywać ciekawostki poszczególnych miejsc świata. Dowiecie się jakie są najpopularniejsze imiona w danym kraju, jakie żyją w nim zwierzęta i co się jada oraz wiele innych ciekawostek. Wszystko przedstawione na obrazkach. Wspaniała godna polecenia książka dla małych i dużych. 
Jak już się przed nią usiądzie to można przepaść na długie godziny.



2. JAK MAMA ZOSTAŁA INDIANKĄ Ulf Stark & Mati Lepp
O tym jak chłopiec uwolnił mamę z niewoli białych twarzy. 
Zabawna historia o wspólnym popołudniu mamy i syna. 
Przesłanie dla rodzica: warto czasem uciec od codziennym obowiązków typu obiad, 
pranie i poświęcić czas na zabawę z dzieckiem :) 


3. JAK TATA SIĘ Z NAMI BAWIŁ Ulf stark & Mati Lepp
Kolejna z tej serii tym razem o zabawie dzieci z tatusiem, który nie ma tego w zwyczaju. 
Z jednej strony trochę to smutne, z drugiej warto spojrzeć na to z przymrużeniem oka. 
Zosia się uśmiała z miejsca w którym  młodszy brat ukrył klucz podczas zabawy :) 



 4. JAK TATA POKAZAŁ MI WSZECHŚWIAT Ulf Stark & Eva Erikson 
Chyba już wiecie, że uwielbiam książki z tej serii? To prawda. 
Książka o męskim wypadzie i o tym jak wnikliwie dzieci potrafią obserwować otaczający je świat. Pierwszy raz opublikowana w 1998 w Sztokholmie.
Warto też o tym wspomnieć, że wszystkie książki z tej serii posiadają przepiękne ilustracje. 
Książka wyróżniona przez Komitet Ochrony Praw Dziecka. 
Warto ją mieć!


 5. IDZIEMY NA NIEDŹWIEDZIA Michael Rosen & Helen Oxenbury
Do wspólnego czytania klasyka angielskiej literatury dziecięcej.
Również w tej książce znajdziemy wspaniałe ilustracje.


Jak widzicie pokój Zosi już na całego opanowały zabawki. 
Dałam sobie już na wstrzymanie z tym perfekcyjnym katalogowym wyglądem domu,
 ale o tym wspominałam zresztą już wcześniej. 
Nie będę na siłę chowała po szafach i koszykach zabawek, bo to nie ma najmniejszego sensu. 
W tym domu mieszkają dzieci i mamy tonę zabawek
 (chociaż i tak staram się to mocno ograniczać). 
Nic w tym nie zrobię. Traktuje to jako sytuacje przejściową. 
Jestem przekonana, że jeszcze za tym zatęsknię.
Młodszy brat jak widzicie opanował Zosi przestrzeń ;) 


Ostatnio naszło mnie też na smaki dzieciństwa. To ciekawe jak nasze smaki zmieniają się z wiekiem. Kiedyś nie lubiłam leniwych pierogów z serem, 
a tydzień temu miałam na nie taką ochotę, że musiałam je ugotować. 
To samo mam z kaszką manną. 
Co się ze mną dzieje? :)

instagram @ahojhome

Kaszka manna z konfiturą z malin. Pychota!



Ale Was dzisiaj zarzuciłam zdjęciami i treścią. 
Mam nadzieję, że przez to przebrniecie :))

I pamiętajcie. Ważna w życiu jest SAMODYSCYPLINA.
Zaczynamy od dzisiaj???

Udanego tygodnia!




Miętowy druciany koszyk Green Gate - www.ahojhome.pl
Gryzak kotek - Wooden Story
Kubek w groszki Green Gate-  www.ahojhome.pl
Poduszki chmurki - Gu tworzy

2 lut 2016

Ciężko się zmobilizować...

Jesteście tu jeszcze?
Dochodzą mnie słuchy, że ktoś tu jeszcze wchodzi od czasu do czasu zobaczyć co u mnie słychać, ale założę się, że to już tylko pojedyncze jednostki :) Mało mam czasu ostatnio na blogowanie, chociaż nie ukrywam, że bardzo chciałabym wrócić do regularnego pisania jak w czasie kiedy byłam w ciąży z Oskarem. Wtedy to byłam naprawdę aktywna. 
Co się dzieje, że tak mnie tu ostatnio mało? 

Wrzucałam ostatnio posty tylko i wyłącznie takie z których musiałam się wywiązać pod względem daty publikacji, a i na to, żeby się spiąć i znaleźć czas na zrobienie wpisu, ciężko było znaleźć chwilę. Oszukałam się nieco z moją ambicją bycia mamą, żoną, osobą zajmującą się prowadzeniem sklepu internetowego. Niestety doba nie jest łaskawa, nie ma wyjątków i dla każdego ma do zaoferowania tylko swoje 24 godziny. Nie ma mniej, nie ma więcej.
 A dni uciekają mi nawet sama nie wiem kiedy. 
Uwierzycie, że Oskar ma już 8 miesięcy, dwa zęby na koncie i już raczkuje?
 Przecież dopiero się urodził. 
Nie dziwcie się więc, że chcę łapać te chwile, bo one już nie wrócą, 
nie ma możliwości cofnięcia czasu i wykorzystania tego straconego. 
Korzystam więc z uroków macierzyństwa i od czasu do czasu pozwalam sobie na odrobinę lenistwa:)

Nie ma też co ukrywać, że sklep pochłania większość mojego dnia,
 kocham to robić, to jest właśnie to co chcę robić cały cały czas.
 Kochać swoją pracę to naprawdę fajne uczucie :)
Skupiłam się też bardziej na mojej aktywności na INSTAGRAMIE 
(przy okazji zapraszam do obserwowania mojego konta TUTAJ). 
Instagram to takie sprytne narzędzie. Pięć minut i mamy zdjęcie, opis, wiemy wszystko. Zdecydowanie zastępuje mi moją nieobecność w blogosferze. 
Przyznam, że już od jakiegoś czasu rzadko zaglądam na inne blogi, 
wole obserwować profile dziewczyn na instagramie. 
A jeszcze w czerwcu na konferencji dla blogerów nie mogłam uwierzyć, że coś takiego jest możliwe. Że instagram może nam po części zastąpić blogi. 
A jednak to była prawda.

Co jeszcze u mnie... 
Pamiętacie moje wrześniowe wyzwanie o którym pisałam tutaj?
Z przerwami, były wzloty i upadki, ale od września mam na wadze -5kg i dalej walczę.
Czasem naprawdę już mi się bardzo nie chce, jestem zmęczona po całym dniu i marzę tylko o tym, żeby ukryć się z herbatą pod ciepłym kocem i włączyć sobie jakiś serial. 
 - - -
Apropo seriali to ostatnio skusiliśmy się z Bartkiem na polecany "House of Cards" i muszę przyznać, że wciągnął mnie bardzo i nie mogę się już doczekać kolejnego sezonu :) 
Ktoś z Was oglądał? 
- - -

Wracając do tematu ćwiczeń to jednak ciało po treningu wygląda o wiele lepiej i naprawdę efekty są najlepszą mobilizacją. Teraz pracuje już tylko nad tym, żeby moja skóra na brzuchu po ciąży zniknęła raz na zawsze. Jest ciężko i nie wiem czy mi się uda, 
no ale jak już powiedziałam A to może uda mi się powiedzieć B
  i do lata będzie ten mój brzuch wyglądał chociaż przyzwoicie, a nie tragicznie.

Przed świętami zrobiliśmy sobie rodzinną pamiątkową sesję zdjęciową.
Zobaczcie jak fajnie wyszło :) 

Zdjęcia wykonała dla nas jak zawsze zresztą, 
bo jesteśmy jej "wierni"Kasia Wojciechowska.
Na blogu możecie zobaczyć relację z naszego ślubu - tutaj -
Oraz zdjęcia dla magazynu Green Canoe Style.
Sesja pod chmurką, do zobaczenia -tutaj-
Nie potrafię się oprzeć jej zdjęciom. Potrafi stworzyć naprawdę fajny klimat ;)

W naszym domu właściwie nic się nie zmienia, chociaż zabieram się za wpis z metamorfozą naszych krzeseł w jadalni przy użyciu farb kredowych Autentico Chalk Paint.



 Tak jak pisałam wcześniej, codziennie znajdziecie mnie na intagramie.
Kilka zdjęć z mojego profilu :) 
Możliwe, że niektórzy z Was już mnie tam obserwują.

@ahojhome #ahojhome

W tym tygodniu świętuje 4000 obserwujących.
Dziękuję i cieszę się, że ta liczba nadal rośnie!!! 



A fanów marki Green Gate oraz Ib Laursen zapraszam do Ahojhome.pl
Przyjechało sporo nowości z najnowszych kolekcji na wiosnę-lato 2016. 
Przy okazji pragnę Wam bardzo podziękować za zaufanie. Dzięki Wam ta praca nas cieszy!
 Jestem szczęśliwa, że wracacie na zakupy, że składacie zamówienia właśnie u nas!
Mam nadzieję, że nigdy Was nie zawiedziemy!


Tym pozytywnym akcentem kończę tego posta i obiecuję poprawę. 
Może uda mi się coś jeszcze napisać w tym tygodniu?

Wow. To byłoby prawdziwe szaleństwo :) 

Uściski i pozdrowienia