Witaj u mnie!
Niedziela na spacerze, tak po prostu. Pogoda nas oszukała, słońce za oknem nie zawsze oznacza, że jest ciepło. Mieliśmy okazję przekonać się o tym w minioną niedzielę, kiedy kuszące promyki zaglądały nam przez okno i kusiły do wyjścia. Zebraliśmy się na mała wycieczkę kilka kilometrów dalej. Po przejściu pierwszych 100 metrów w parku żałowałam, że wystawiłam nos za drzwi :)

Kwiecień plecień chciałoby się powiedzieć... piękna kwitnąca magnolia wynagrodziła wszystko. 
Zobaczcie sami.


Dzisiaj chciałam się też z Wami podzielić pewnymi moimi przemyśleniami. Bowiem zauważyłam, że z wiekiem faktycznie zmieniają nam się gusta. Dlaczego mi to przyszło do głowy?
Kiedyś bardzo nie lubiłam różowego koloru, bo kojarzył mi się z kiczem. Ale przecież odcieni koloru różowego są tysiące i tak jak kocham teraz pastelowe odcienie różu, tak kiedyś nie mogłam znieść różowych ścian z pokoju naszej Zośki. Teraz wiem, że zachłysnęłam się tą modą na białe ściany i przemalowałam jej ten pokój niepotrzebnie. Ona jak każda mała dziewczynka różowy kocha i pewnie bardziej by się cieszyła z różowego koloru. A ta jej różowa obsesja udzieliła się poniekąd i mnie :)

Albo jeśli chodzi o styl ubierania. Kiedyś podobały mi się zupełnie inne rzeczy niż teraz. Mój mąż zawsze określa ten mój styl jako hipisowski. Kocham zwiewne sukienki, długie, kwieciste i wianki na głowie :) Ale ostatnio coraz bardziej przemawia do mnie styl klasyczny. Częściej wybieram buty na obcasie, a im więcej w nich chodzę, tym lepiej mi to idzie (chociaż nigdy nie miałam z tym specjalnego problemu, bardziej chodzi mi o pokonywane dystanse )

Moda przemija, styl pozostaje jak to mówiła Coco Chanel.
Warto wypracować swój własny.

Długi czas po pojawieniu się na świecie mojego pierwszego dziecka, chorowałam chyba na to, na co choruje większość matek w fazie początkowej, czyli nie kupowałam nic dla siebie, tylko podstawowe rzeczy, nic ponad to, a resztę pieniędzy za każdym razem wydawałam na ubranka dla Zosi. Powiem Wam, że tak naprawdę wyleczyłam się z tego dopiero po urodzeniu Oskara, kiedy doszłam do wniosku, że w mojej szafie nie ma tak naprawdę nic fajnego i modnego, same stare ciuchy, których nawet mi się już nie chce ubierać. A kiedyś przecież tak bardzo kochałam modę... 
Postanowiłam to zmienić, a jeszcze bardziej pomogło mi zrzucenie kilku nadprogramowych kilogramów. Wtedy zakupy stały się przyjemnością. 

I tak aktualnie staram się powiększać zawartość mojej szafy. Jak się ubiorę tak jak mi się podoba, to od razu lepiej się czuje, powiedźcie, że tak nie macie? ;)

I tak moim ostatnim ulubionym łupem jest brązowy luźny płaszcz, który pasuje do wszystkiego. Jest klasyczny, a jednocześnie ma coś z tego mojego upodobania do hipisowskich klimatów. No i najnowszy, czyli sandałki na obcasie. Będą idealne na lato. Są piękne i bardzo wygodne. Nie mogę się doczekać jak będzie cieplej i będę mogła je założyć :) 






Uciekam do pracy i planować. Uwierzycie, że ten wspaniały facet na zdjęciach już 19 maja (niecały miesiąc!) będzie miał ROCZEK? :) Nie mogę uwierzyć jak czas szybko ucieka. Zabieram się za organizację imprezy. Motyw przewodni: samolot. Mam nadzieję, że uda mi się zrobić kilka zdjęć z imprezy urodzinowej.

Zostawiam Was teraz z kwiatem magnolii i życzę miłego dnia!  :)


---
Zegarek - Nicole Vienna
Darmowa dostawa do każdego zakątka świata!
Płaszcz - Reserved
Wózek - Stokke



Jesteście tu jeszcze?
Dochodzą mnie słuchy, że ktoś tu jeszcze wchodzi od czasu do czasu zobaczyć co u mnie słychać, ale założę się, że to już tylko pojedyncze jednostki :) Mało mam czasu ostatnio na blogowanie, chociaż nie ukrywam, że bardzo chciałabym wrócić do regularnego pisania jak w czasie kiedy byłam w ciąży z Oskarem. Wtedy to byłam naprawdę aktywna. 
Co się dzieje, że tak mnie tu ostatnio mało? 

Wrzucałam ostatnio posty tylko i wyłącznie takie z których musiałam się wywiązać pod względem daty publikacji, a i na to, żeby się spiąć i znaleźć czas na zrobienie wpisu, ciężko było znaleźć chwilę. Oszukałam się nieco z moją ambicją bycia mamą, żoną, osobą zajmującą się prowadzeniem sklepu internetowego. Niestety doba nie jest łaskawa, nie ma wyjątków i dla każdego ma do zaoferowania tylko swoje 24 godziny. Nie ma mniej, nie ma więcej.
 A dni uciekają mi nawet sama nie wiem kiedy. 
Uwierzycie, że Oskar ma już 8 miesięcy, dwa zęby na koncie i już raczkuje?
 Przecież dopiero się urodził. 
Nie dziwcie się więc, że chcę łapać te chwile, bo one już nie wrócą, 
nie ma możliwości cofnięcia czasu i wykorzystania tego straconego. 
Korzystam więc z uroków macierzyństwa i od czasu do czasu pozwalam sobie na odrobinę lenistwa:)

Nie ma też co ukrywać, że sklep pochłania większość mojego dnia,
 kocham to robić, to jest właśnie to co chcę robić cały cały czas.
 Kochać swoją pracę to naprawdę fajne uczucie :)
Skupiłam się też bardziej na mojej aktywności na INSTAGRAMIE 
(przy okazji zapraszam do obserwowania mojego konta TUTAJ). 
Instagram to takie sprytne narzędzie. Pięć minut i mamy zdjęcie, opis, wiemy wszystko. Zdecydowanie zastępuje mi moją nieobecność w blogosferze. 
Przyznam, że już od jakiegoś czasu rzadko zaglądam na inne blogi, 
wole obserwować profile dziewczyn na instagramie. 
A jeszcze w czerwcu na konferencji dla blogerów nie mogłam uwierzyć, że coś takiego jest możliwe. Że instagram może nam po części zastąpić blogi. 
A jednak to była prawda.

Co jeszcze u mnie... 
Pamiętacie moje wrześniowe wyzwanie o którym pisałam tutaj?
Z przerwami, były wzloty i upadki, ale od września mam na wadze -5kg i dalej walczę.
Czasem naprawdę już mi się bardzo nie chce, jestem zmęczona po całym dniu i marzę tylko o tym, żeby ukryć się z herbatą pod ciepłym kocem i włączyć sobie jakiś serial. 
 - - -
Apropo seriali to ostatnio skusiliśmy się z Bartkiem na polecany "House of Cards" i muszę przyznać, że wciągnął mnie bardzo i nie mogę się już doczekać kolejnego sezonu :) 
Ktoś z Was oglądał? 
- - -

Wracając do tematu ćwiczeń to jednak ciało po treningu wygląda o wiele lepiej i naprawdę efekty są najlepszą mobilizacją. Teraz pracuje już tylko nad tym, żeby moja skóra na brzuchu po ciąży zniknęła raz na zawsze. Jest ciężko i nie wiem czy mi się uda, 
no ale jak już powiedziałam A to może uda mi się powiedzieć B
  i do lata będzie ten mój brzuch wyglądał chociaż przyzwoicie, a nie tragicznie.

Przed świętami zrobiliśmy sobie rodzinną pamiątkową sesję zdjęciową.
Zobaczcie jak fajnie wyszło :) 

Zdjęcia wykonała dla nas jak zawsze zresztą, 
bo jesteśmy jej "wierni"Kasia Wojciechowska.
Na blogu możecie zobaczyć relację z naszego ślubu - tutaj -
Oraz zdjęcia dla magazynu Green Canoe Style.
Sesja pod chmurką, do zobaczenia -tutaj-
Nie potrafię się oprzeć jej zdjęciom. Potrafi stworzyć naprawdę fajny klimat ;)

W naszym domu właściwie nic się nie zmienia, chociaż zabieram się za wpis z metamorfozą naszych krzeseł w jadalni przy użyciu farb kredowych Autentico Chalk Paint.



 Tak jak pisałam wcześniej, codziennie znajdziecie mnie na intagramie.
Kilka zdjęć z mojego profilu :) 
Możliwe, że niektórzy z Was już mnie tam obserwują.

@ahojhome #ahojhome

W tym tygodniu świętuje 4000 obserwujących.
Dziękuję i cieszę się, że ta liczba nadal rośnie!!! 



A fanów marki Green Gate oraz Ib Laursen zapraszam do Ahojhome.pl
Przyjechało sporo nowości z najnowszych kolekcji na wiosnę-lato 2016. 
Przy okazji pragnę Wam bardzo podziękować za zaufanie. Dzięki Wam ta praca nas cieszy!
 Jestem szczęśliwa, że wracacie na zakupy, że składacie zamówienia właśnie u nas!
Mam nadzieję, że nigdy Was nie zawiedziemy!


Tym pozytywnym akcentem kończę tego posta i obiecuję poprawę. 
Może uda mi się coś jeszcze napisać w tym tygodniu?

Wow. To byłoby prawdziwe szaleństwo :) 

Uściski i pozdrowienia




Witajcie! 

To było okropne. 

Wybranie jednej osoby do której ma trafić krzesełko graniczyło z cudem.
Przy wybieraniu przeklinałam samą siebie... przecież nie mogę wręczyć ok. 211 krzesełek!
A uwierzcie mi... chciałabym bardzo, bo komentarze które znalazłam pod wpisem konkursowym wzruszały, rozbawiały i zadziwiały swoją kreatywnością.

Niestety.
Bardzo dużo osób pisało, że chciałoby to krzesełko dla maleństwa w brzuszku.
 Wybranie osoby, która napisała coś w tym stylu byłoby nie fair w stosunku do reszty 
brzuszkowych fasolek.
 Musiałam więc wybrać coś w innym kierunku...

Mam nadzieję, że się na mnie nie rzucicie. Że się na mnie nie pogniewacie, że to nie WY.
Kocham Was wszystkich.
 Jak kiedyś będę miała te krzesełka to wyślę każdemu- uwierzcie mi, że bardzo bym chciała. 
Krzesełko dla wszystkich brzuszkowych fasolek, dla wszystkich dzielnych przedszkolaków, dla starszaków co już lada moment wybierają się do szkoły... apeluję! 
Krzesełka dla wszystkich potrzebne na JUŻ! :) 

Dzisiaj mam tylko jedno!
 I mam tylko jednego zwycięzce.

A jest nim osoba, która napisała ten komentarz: 

"Nasza córka nie ma stałego miejsca w jadalni. Raz sadzamy ją w plastikowym krzesełku, z którego sama nie może się wydostać, innym razem zasiada na normalnym krześle na podkurczonych nogach, żeby brodą nie trącać talerza, jeszcze innym zabiera talerz z jedzeniem do niskiego stolika w salonie i siada na taborecie, bo wtedy jest jej najwygodniej. Gdybyśmy mieli w domu klasycznie eleganckie, ergonomiczne krzesełko Tripp Trapp, córka nie zaczęłaby nagle jeść warzyw, nie stałaby się w magiczny sposób praworęczna, nie ożyłyby w niej nieodkryte dotąd pokłady zdolności plastycznych. Krzesełko z Norwegii pozwoliłoby jej zaledwie cieszyć się coraz większą samodzielnością, którą tak fajnie wyrabia w sobie każdego dnia: mogłaby w każdej chwili odejść od stołu, żeby przynieść sobie coś do picia, wyjść do toalety, swobodnie położyć łokcie na blacie i koncentrować się na doznaniach smakowych, a nie na tym, czy uda jej się donieść do ust łyżkę z zupą bez strat w zupie i odzieży. Dla mnie, matki, to AŻ TYLE. A dla mojej czterolatki co najmniej o niebo więcej!

Mój mail to: karolina.izabela.obrzut@gmail.com
Zarówno Scandinavian Home jak i Stokke Polska polubione na facebooku: https://www.facebook.com/karolina.izabela.obrzut/likes?pnref=lhc"

KAROLINA OBRZUT 
Proszę o kontakt: ada@ahojhome.pl

Ładniej bym tego nie ujęła. Tylko dodam od siebie, że nie ma absolutnie nic złego w leworęczności. Bronię wszystkich leworęcznych jako jedna z nich.
Nie musi się stać w magiczny sposób praworęczna.
Nie te czasy. 
Niech będzie SOBĄ :) 

Mam nadzieję, że mnie teraz nie zjecie. 
Nagroda jest tylko jedna ;(
Ale liczę, że to nie ostatni konkurs na blogu, już poważnie myślę o kolejnym wspaniałym konkursie!

A teraz jeszcze odrobina radości...
DWA LATA TEMU NA TYM BLOGU NAPISAŁAM
 SWOJEGO PIERWSZEGO POSTA
Uwierzycie?
To już dwa lata.

Dziękuję wszystkim, którzy zostawili tu po sobie jakiś ślad.
Dziękuję wszystkim, którzy zaglądają, częściej i rzadziej.
Wszystkim Wam dziękuję BARDZO SERDECZNIE!

Bez czytelnika, nie ma bloga.
Początkowo to miało być tylko miejsce, w którym zbiorę zdjęcia i szczegółowy opis tego jak zmienia się nasze mieszkanie. Miejsce tylko dla mnie. Pamiętnik do którego będę mogła za jakiś czas wrócić i porównać jak salon wyglądał rok czy dwa lata wcześniej. 
Ale nie spodziewałam się, że blogowanie wciąga tak bardzo. 

Dzięki blogowaniu, dzięki temu, że nudziłam się w domu z małym dzieckiem odkryłam jak bardzo kocham piękne wnętrza i przedmioty. Tak powstał pomysł na sklep. Dzięki temu mamy 

Miejsce, które kocham równie mocno jak bloga, bo dzięki temu mogę obcować, dotykać, fotografować i przenosić do Waszych domów te wszystkie piękne przedmoty, 
które wybieramy kiedy pojawiają się nowe katalogi marek.

Poznałam też kilka fanatastycznych osób. 
Niektóre ze znajomości udało się przenieść do prawdziwego życia i z tego jestem bardzo zadowolona.

Są też gorsze strony, zawód nad tym, że może niektóre rzeczy wyglądają od podszewki inaczej 
niż myślałam na początku, zdarzały się też złośliwe komentarze, którymi na początku bardzo się przejmowałam, a teraz mam na nie totalny pancerz, bo już rozgryzłam dlaczego się pojawiają.
Ale nie o tych przykrych rzeczach. 
Nie będę o tym więcej mówić, bo plusów jest więcej niż minusów.
Dzisiaj świętujemy, bo dzisiaj są urodziny.

SCANDINAVIAN HOME MA DWA LATKA!

 


UDANEGO WEEKENDU DLA WSZYSTKICH!



Witajcie!
można powiedzieć, że witam Was gdzieś pomiędzy prasowaniem, pakowaniem się do szpitala, 
a kolejnym skurczem. 
Ten czas zleciał mi jak szalony. 
Druga ciąża była pod względem samopoczucia dla mnie zdecydowania mniej łaskawa niż pierwsza.
 Nie obyło się bez mdłości przez pierwsze 5 miesięcy- okropnych mdłości, nie do opisania. 
Do tego w pierwszej ciąży siedziałam w domu i sobie odpoczywałam. 
Teraz do ogarnięcia był jeszcze sklep, własne mieszkanie 
(pierwsza ciąża jeszcze kącikiem u rodziców, więc mniej obowiązków), 
dokazująca 3 letnia Zosia i blog, bo chciałam wykorzystać ten czas kiedy jeszcze mogę tu zaglądać maksymalnie. 
Chociaż jak patrzę na GROSZKOWA czy PRETTY PLEASURE to wiem, 
że da się blogować z maluszkiem na ramieniu. Takie mam ambicje, zobaczymy co z tego wyjdzie :) 

Może delikatnie przesadzam z tymi skurczami. Nie wiem sama. 
Termin wyznaczony na 12 maja, ale już sam lekarz wątpi w to, że do tego terminu doczekamy. Wieczorami wiem, że może mieć rację. Wczoraj już chciałam jechać do szpitala... matko! 
Może ja jakaś przewrażliwiona jestem? :) 

Jutro zaczynamy 37 tydzień, czyli z medycznego punktu widzenia ciąża jest donoszona. 
Uff... Oskar możesz już wychodzić. 
Nie możemy się doczekać... zresztą- zobacz co na Ciebie czeka! 
Poza tym, że MY CZEKAMY! :) 




ŁÓŻECZKO

Pamiętacie wpis kiedy zastanawiałam się nad łóżeczkiem? 
Wybór padł na PINIO- BARCELONA
Model klasyczny, solidnie wykonany, z szufladą do której można schować to i owo.
No właśnie... musimy jeszcze szufladę złożyć i zamontować dlatego brakuje jej na zdjęciach.
Z wyboru jestem BARDZO zadowolona. To łóżeczko może mieć milion twarzy. Dzięki temu, że stoi w naszej białej sypialni, dzięki temu, że jest białe, to tylko za pomocą pościeli i dodatków mogę całkowicie zmienić jego charakter. Do tego ten napis z boku... EL REY czyli KRÓL :)
No proszę Państwa już za momencik mój mały król, władca naszych serc, 
będzie sobie w nim smacznie spał :) 


POŚCIEL

I chociaż początkowo chciałam czegoś bardziej skandynawskiego, to jednak od jakiegoś czasu przeraża mnie ten skandynawski natłok i zdecydowałam się na KOLOR
Dużo koloru.
 No i te garbusy... marzyłyście kiedyś o swoim własnym?
Bo ja jak tylko zdałam prawo jazdy to chciałam takiego mieć. 
Tak. 
Pięknego kolorowego garbusa z pacyfką na tyle. 
Nie udało się... no ale kto wie.
Może jeszcze kiedyś sobie takiego sprawię?

Ta pościel spełnia moje oczekiwania, jest kolorowa, jest wesoła.
Myślicie, że mały będzie zadowolony? :)

Czekam jeszcze na ochraniacz na szczebelki oraz rożek. 
Akurat nie było na stanie, ale to będzie zestaw doskonały.


 

GRYZAK

Na czas kiedy zaczną się pojawiać pierwsze ząbki. 
No na to sobie jeszcze poczekamy, ale nie mogłam się oprzeć, bo gdy go zobaczyłam pierwszy raz to Zosia miała już cały zestaw zębów, więc zdecydowanie to nie było dla niej :) 
Ale teraz...
Wykonany z surowego drewna klonowego.
Produkt ekologiczny w pełni bezpieczny.
Wygląd i sposób zapakowania- cudo!
Jeśli w Waszej rodzinie pojawia się maluszek- warto sprawić mu taki wyjątkowy prezent.

Dla Zosi na pocieszenie cudowne klocki. I na temat tych zabawek będzie jeszcze jeden post, bo to temat rzeka, a i tak dzisiaj jak na jeden dzień to zdecydowanie za długo już piszę.

W naszej wyprawce znalazły się ubranka przeróżnych firm. 
Tydzień temu wybrałam się na ostateczne zakupy. 
Myślałam, że oszaleję.
 Wszystko takie pięknie. Szkoda tylko, że te ubranka są na tak krótko.
Bo przecież te maluszki tak szybko rosną...

Mięciutki kocyk i ręcznik w groszki udało mi się wyszukać w H&M HOME.
Mimo, że mamy jeszcze 4 ręczniki z czasów kiedy Zosia bobasem, nie mogłam się oprzeć.


Jeszcze dzisiaj wieczorem mam zamiar usiąść sobie na spokojnie i zamówić kilka rzeczy.

Brakuje nam:
- fotelika samochodowego
- butelki
- smoczka
- śpioszki, przynajmniej z 4 sztuki potrzebne bardzo. Fajne widziałam na stronie NEXT
- przewijaka
- WÓZKA
 Ale wózek to temat, którego się chwilowo nie podejmuję, bo to w domu temat TABU :) 
Tata i mama chcą czegoś innego. 
A jaki będzie ostatecznie to pewnie wyjdzie lada moment
Walka trwa!
Nadaję do wszystkich z pola bitwy wózkowej!

Jeszcze wczoraj rano przed lustrem przyglądałam się temu jak wygląda mój wielki brzuch...
i  co???
Znalazłam rozstępy. No popłakałam się.
Jestem głupia, to takie piękne "tatuaże", dzisiaj już podchodzę do tego na spokojnie, 
ale chyba za bardzo się cieszyłam, że i tym razem przygoda z rozstępami mnie ominie.
Nie udało się.
Ale nagroda jest tego warta!
TEGO I KAŻDEGO INNEGO WYRZECZENIA!

CUDOWNIE JEST BYĆ MAMĄ!
 

Żegnam się z Wami, idę pakować się dalej i proszę Was
TRZYMAJCIE ZA NAS KCIUKI!



W roli głównej:
Łóżeczko- Pinio model Barcelona
Królik Maileg- www.ahojhome.pl
Kocyk i ręcznik w groszki: H&M HOME
Klocki i gryzak: Wooden Story
Ubranka- większość na zdjęciach to KappAhl
Książeczka- "Od 1 do 10" Ola Cieślak, wydawnictwo Dwie Siostry
Torba- Mayoral


Pamiętajcie o konkursie!
To już ostatni moment na zgłoszenia!